Droga doskonałego przywództwa. Lider na wzór Jezusa.

 Lider, na wzór Jezusa, to ten, który kładzie swoje życie przed innymi i dla innych. To osoba, która „wystawia” swoje życie po to, by inni mogli wziąć z niego to, co potrzebują. Spoglądając na Jezusa, można łatwo zaobserwować, jak On kładzie swoje życie przed innymi. Jest On stale do dyspozycji swoich uczniów, poświęca im czas na rozmowy, wspólny posiłek, potrafi z nimi świętować i cieszyć się z ich sukcesów ewangelizacyjnych.

  Tekst ten pragnę skierować przede wszystkim do liderów chrześcijańskich. W niniejszym opracowaniu będę chciał skupić naszą uwagę na wybranym fragmencie Ewangelii, by na jego podstawie pokazać, na czym polegało przywództwo w życiu Jezusa.

    Obecnie coraz łatwiej znaleźć osoby kompetentne, odpowiedzialne, umiejące kształtować rzeczywistość wokół siebie, czyli takie, które możemy określić mianem lidera. Jest zatem wielu, od których możemy uczyć się tej trudnej sztuki, jaką jest przewodzenie innym. Wręcz wymagane jest, aby każdy, kto pretenduje do miana bycia przywódcą, żył u boku kogoś, kto już jest prawdziwym przywódcą, za którym podążają inni. Jednak jako chrześcijanie mamy niedościgniony wzór przywództwa Jezusa Chrystusa, od którego w pierwszej kolejności powinniśmy się uczyć przewodzenia innym. Jak napisał św. Paweł w 8 rozdziale Listu do Rzymian:

Tych, których Bóg wcześniej poznał, tych też przeznaczył, aby byli obrazem Jego syna.

  Zatem zadaniem chrześcijan jest stanie się obrazem, kopią Jezusa w każdej sferze życia, również w przywództwie. Można by rzec, że przede wszystkim w prowadzeniu innych powinniśmy odzwierciedlać Jezusowy charakter, ponieważ jacy liderzy, tacy ich uczniowie. Słabe przywództwo będzie powodowało ustawiczny spadek jakości życia, zasad, standardów, wartości w życiu ludzi, którym przewodzą.

Wszystko rozwija się i upada w zależności od przywództwa przekonuje John Maxwell[1]. Zatem jako świadomi chrześcijańscy liderzy musimy wzrastać u boku najlepszych liderów, by w przyszłości nasze przywództwo mogło pozytywnie wpływać na wzrost poprawy jakości życia innych osób.

    

    W swojej książce Być liderem John Maxwell podaje definicję przywództwa. Podkreśla, że przywództwo polega na wywieraniu wpływu na innych. Nic więcej, jego zdaniem, nie trzeba dodawać[2], choć w dalszej części swojej książki podaje on następującą definicję przywództwa:  Przywództwo to zdolność zjednywania sobie zwolenników[3].

    Przez pryzmat podanej definicji można by spojrzeć na Jezusa z Nazaretu i przyznać Jemu zaszczytne miejsce wśród wybitnych liderów w dziejach historii ludzkości. W ciągu swojej trzyletniej publicznej działalności Jezus zgromadził wokół siebie wielu zwolenników. Jego sympatycy przynależeli do różnych warstw ówczesnego życia społecznego w Izraelu. Podążali za nim rybacy, celnicy, złodzieje, prostytutki, faryzeusze, kobiety i dzieci. Jego tak zwani uczniowie zostawiali nieraz wszystko, czyli swój majątek, rodziny, pozycje społeczne, by tylko podążać za Nim. Jego wpływ na ludzi nie skończył się wraz z Jego śmiercią. Można stwierdzić, że Jego śmierć uczyniła Go jeszcze większym liderem. Wówczas Jego wpływ został rozszerzony w taki sposób, że kształtował On całe społeczeństwa i narody przez ostatnie dwadzieścia wieków. Dzisiaj Jezus nie ma równego sobie przywódcy. Jak podają statystki Stolicy Apostolskiej, na całym świecie żyje obecnie miliard dwieście osiemdziesiąt pięć milionów katolików[4]. Żaden z obecnych wielkich przywódców religijnych, politycznych, militarnych, naukowych nie posiada tak wielkiej liczby zwolenników jak On. Nikt nie wywiera takiego wpływu na tak ogromną liczbę ludzi na całym globie. I tak jak kiedyś ludzie zostawiali wszystko, by pójść za Nim, tak również dziś ludzie są gotowi do porzucenia wszystkiego dla Niego. Chrystus jest największym przywódcą zmieniającym losy ludzkości. Podnoszącym stale jakość życia swoich naśladowców. Jakie cechy Jezus posiada jako lider? Co sprawia, że Jego przywództwo jest tak skuteczne? Przyjrzyjmy się Jezusowi i stylowi Jego przewodzenia na podstawie fragmentu z Ewangelii wg św. Jana z 10 rozdziału. Przeczytajmy, ale nie pomijajmy słów naszego lidera:

„Powtórnie, więc powiedział do nich Jezus: »Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Ja jestem bramą owiec. Wszyscy, którzy przyszli przede Mną, są złodziejami i rozbójnikami, a nie posłuchały ich owce. Ja jestem bramą. Jeżeli ktoś wejdzie przeze Mnie, będzie zbawiony wejdzie i wyjdzie, i znajdzie paszę. Złodziej przychodzi tylko po to, aby kraść, zabijać i niszczyć. Ja przyszedłem po to, aby [owce] miały życie i miały je w obfitości.

Ja jestem dobrym pasterzem. Dobry pasterz daje życie swoje za owce. Najemnik zaś i ten, kto nie jest pasterzem, którego owce nie są własnością, widząc nadchodzącego wilka, opuszcza owce i ucieka, a wilk je porywa i rozprasza; dlatego, że jest najemnikiem i nie zależy mu na owcach. Ja jestem dobrym pasterzem i znam owce moje, a moje Mnie znają, podobnie jak Mnie zna Ojciec, a Ja znam Ojca. Życie moje oddaję za owce«”. J 10, 7-15

W nowym przekładzie Pisma Świętego z Edycji Świętego Pawła ta perykopa biblijna nosi tytuł Jezus Dobrym Pasterzem. W czasach, kiedy Jezus opowiadał tę przypowieść, pasterze należeli do zawodu pogardzanego przez faryzeuszy. Uważali oni zawód pasterski za nieczysty, a arystokracja gardziła pasterzami jako pospolitymi robotnikami. Być może dlatego, jak podają komentatorzy biblijni, słuchaczom Jezusa trudno było utożsamić się z bohaterem przypowieści. Nam, współcześnie czytającym tę przypowieść, pasterz nie tylko kojarzy się z osobą zajmującą się stadem owiec, ale przede wszystkim z osobą, która przewodzi we wspólnocie Kościoła. Co Jezus mówi na temat swojego pasterzowania, na czym Mu zależy? Jak sam stwierdza, zależy Mu na życiu tych, którym przewodzi. Przyszedł, aby dać życie w obfitości swoim zwolennikom. Życie unikalne, niepowtarzalne, wyjątkowe, osobliwe, szczególne. Na takiej jakości życia swoich uczniów zależało Jezusowi jako liderowi. On nie przyszedł kraść, zabijać czy niszczyć. Innymi słowy, Jezusowi nie zależało, aby wzbogacić swoje ego kosztem innych, Jemu nie chodziło o swoje dobro, lecz o dobro tych, którym służy. Jezus nie chciał budować swojej wielkości i pozycji, poświęcając innych. Jemu jako prawdziwemu pasterzowi zależało na dobru człowieka. Na tym, aby człowiek mógł rozwinąć siebie i swoje życie do takiego stopnia, w którym można stwierdzić, to jest już obfitość. Na ludzkie życie składają się trzy wymiary: fizyczny, psychiczny oraz duchowy. Kiedy Jezus mówi o szczególnym życiu, to wierzę, że mówi o każdej z tych sfer, ponieważ życie jest splotem tego, co fizyczne, duchowe i psychiczne. Nie da się tego od siebie oddzielić. Tak jak człowiek jest całością psychofizyczną, tak na jakość ludzkiego życia będą miały wpływ te trzy wymiary.

Czytając Ewangelię, należy się zatrzymywać i zadawać sobie pytanie typu: A jak to wygląda w moim życiu? Każdy, kto zajmuje funkcję lidera, może postawić sobie pytanie, czy naprawdę zależy mi na życiu moich ludzi? Czy mógłbym powtórzyć za Jezusem, że pragnę dla nich życia w obfitości? Czy zależy mi na dobru osób, które mi zaufały i nazywają mnie swoim liderem? A może czasem jestem jak złodziej, który pragnie poszerzyć swoje własne trofea, swoje ego kosztem innych?

Uważam, że każdy lider powinien posiadać biblijną wizję człowieka, który składa się z duszy, ducha i ciała. Tylko taka wizja i taki ogląd człowieka może pozwolić, by lider chrześcijańskiej wspólnoty prowadził innych do pełni życia. Jezus nie zredukował nas, ludzi, tylko do duszy i nie zbawił jej wyłącznie, lecz zbawił całego człowieka, w każdym jego wymiarze fizycznym, psychicznym oraz duchowym. Kiedy Jezus mówi o życiu, nie ma na myśli tylko życia duchowego. Mówiąc o nim, chce pokazać na całe jego bogactwo, na to, z czego jest utkane. Mam wrażenie, że wielu chrześcijańskich liderów kładzie mocny akcent na rozwój życia duchowego, przy równoczesnym pominięciu całej reszty. Nie możemy jako liderzy dbać tylko o rozwój pobożności w naszych grupach modlitewnych. Na jakość życia osoby będą wpływały dobre relacje z innymi, sposób komunikowania się, to, w jaki sposób przeżywa siebie samego, jak sobie radzi z trudnymi emocjami i z ich wyrażaniem. To, w jaki sposób potrafi odpoczywać i czy w ogóle potrafi się zatrzymać, także rozwój zawodowy i wiele innych rzeczy będzie wpływało na jakość życia. W naszej wspólnocie nauczamy: zdrowa osobność równa się zdrowa pobożność, czyli jeśli jako lider chcesz, by ludzie rozwijali się duchowo, zadbaj o ich rozwój w innych sferach życia, a duchowo wystrzelą w górę.

Z całą pewnością jest to trudne zadanie, ale możliwe do wykonania. Jako liderzy powinniśmy być tam, gdzie pragniemy doprowadzić innych. Jeśli w moim zamyśle jako lidera jest dbanie o kulturę wdzięczności w życiu wspólnotowym, to nie ma cienia wątpliwości, że ja jestem pierwszym, który żyje i promuje ową kulturę. Jeśli pragnę, by ludzie się ze sobą komunikowali i prawdziwie spotykali, to nieodzowną rzeczą jest poziom mojego porozumienia z innymi. Można by w ten sposób przejść i przeanalizować wiele sfer życia i wyciągnąć jeden wniosek, który, powtarzając za J. Maxwellem, brzmi: Nie poprowadzisz nikogo do miejsca, w którym sam nie jesteś. Tylko ten, kto prawdziwie kocha siebie i swoje życie, jest w stanie pokochać życie innych. Tylko ten, kto ceni siebie, może uznać drugiego za równie cennego i wartościowego, a nic tak pozytywnie nie wpływa na rozwój i kształt życia innych, jak danie drugiemu doświadczyć tego, że jest kimś ważnym.

W jedenastym wersecie dziesiątego rozdziału Ewangelii wg św. Jana czytamy: „Dobry pasterz daje swoje życie za owce”. Jezus jako lider oddał swoje życie za swoich uczniów, tak dosłownie. Czy to oznacza, że my, współcześni liderzy, mamy poświęcić swoje życie dla innych, umierając za nich? Sądzę, że nie, jednak cóż w naszym kontekście może oznaczać to słowo? W tekście greckim w tym wersecie nie występuje słowo „dawać”, ale słowo „kłaść” (tithemi). Zatem lider, na wzór Jezusa, to ten, który kładzie swoje życie przed innymi i dla innych. To osoba, która „wystawia” swoje życie po to, by inni mogli wziąć z niego to, co potrzebują. Spoglądając na Jezusa, można łatwo zaobserwować, jak On kładzie swoje życie przed innymi. Jest On stale do dyspozycji swoich uczniów, poświęca im czas na rozmowy, wspólny posiłek, potrafi z nimi świętować i cieszyć się z ich sukcesów ewangelizacyjnych. Jest z nimi w ich codziennym życiu, wchodzi do sytuacji rodzinnych, jak np. w przypadku Piotra uzdrawia jego chorą teściową. Jezus jako dobry lider rozumie, że „tracąc czas” dla swoich uczniów, sieje w ich rozwój i życie. Sieje w przyszłość pierwszych gmin chrześcijańskich, sieje w przyszłość wszystkich narodów w historii. Stając się przyjacielem, który bez reszty pokochał tych, którym służy, zdobył przyjaciół, którzy w odpowiedniej porze nie zawahali się oddać swojego życia za Niego. Tak bardzo cenili swego lidera, że byli gotowi nie tylko stracić swoje dobre imię, nie tylko być prześladowanymi i wyrzuconymi z synagogi, ale i pozbawionymi własnego życia. Sądzę, że tylko ten, kto prawdziwie czuje się kochany, jest w stanie poświęcić się bez reszty, aby spłacić „dług miłości”. Tylko ten, kto otrzymał uwagę, skupienie, kto został wysłuchany, jest gotowy do wyruszenia w najtrudniejszą podróż za swoim przywódcą. W podróż, która jest wymagająca, ryzykowna, zagrażająca dobremu imieniu, a nawet życiu.

Spoglądając na moje życie, widzę, że jestem najbardziej wdzięczny tym, którzy poświęcili swój czas, energię, zaangażowanie, czas rodzinny tylko ze względu na mnie. Cenię tych, którzy pokochali mnie i pozwolili mi doświadczyć, że jestem ważny, a mój głos się liczy. Pamiętam jak dziś, gdy rozpoczynałem swoje życie wspólnotowe miałem prawie 17 lat. Jak sądzę, niewiele było wtedy zdrowych miejsc w moim życiu. Borykałem się z problemami w szkole, w rodzinie, z rówieśnikami, z samym sobą. To, czego doświadczyłem w tamtym okresie, to zainteresowanie, uwaga i miłość ze strony mego lidera Michała. Wspominam wiele wspólnych godzin spędzonych na wspólnej rozmowie, modlitwie, żartach, grze na komputerze i wielu innych rzeczach. Jestem wdzięczny Bogu za Michała, ale również jemu samemu przy różnych okazjach stale dziękuję za miłość i fakt, że przez wiele lat kładł on przede mną swoje życie, abym ja mógł z niego zaczerpnąć to, co najlepsze.

Być dobrym liderem oznacza, jak sądzę, kłaść swój czas, odpoczynek, pieniądze, nieraz rodzinę, swoją wygodę i dobra, na rzecz tych, którym przewodzę. Ludziom, jak pisze Maxwell, nie zależy na tym, co wiesz i jakie kompetencje posiadasz, do momentu, w którym nie dowiedzą się, jak bardzo ci na nich zależy[5]. Można posiadać szeroką wiedzę i znajomość wielu dziedzin życia, można mieć duży bagaż doświadczeń, ale w tym wszystkim nie troszczyć się o ludzi i nie być dla nich dostępnym. Poświęcenie uwagi, czasu, nieraz tylko jednego spojrzenia czy wymienienia zdania z utartego schematu, typu: Jak się masz? Wszystko dobrze? OK, trzymaj się – wystarczy, by ludzie czuli się przy tobie ważni. Czy jest to droga łatwa? Zdecydowanie nie. Widząc sympatyków Jezusa, możemy stwierdzić, że wcale nie była to łatwa grupa do przewodzenia. Sam Jezus odczuwał poirytowanie na pewnym etapie prowadzenia swoich uczniów. Gdy nie wychodziła im posługa, stwierdził jak długo mam was cierpieć. Tyle wam poświęcam czasu, energii, pozwalam, byście towarzyszyli Mi w mojej służbie, a wy znowu mnie zawodzicie[6]. Zdaje się, że Jezus mógł nie tylko wyrazić swoje niezadowolenie z postawy uczniów, ale również zwyczajnie powiedzieć: dosyć. Z wami to nie wyjdzie, powołam innych ludzi, z nimi na pewno się powiedzie. On tak nie uczynił, nawet kiedy wszyscy Jego najbliżsi uczniowie Go opuścili, On położył swoje życie przed nimi. To wydarzenie z życia Jezusa uświadamia nam, jak trudnym i wielkim zadaniem jest przewodzenie innym. Nikt chyba nie jest tak narażony na frustrację, irytację, poczucie zawiedzenia, opuszczenia, braku oddania i lojalności ze strony swoich uczniów, jak przywódca. Żaden lider nie może być pewien, że jego czas poświęcony drugiemu nie pójdzie na marne. Żaden lider nie ma gwarancji, że człowiek, w którego dużo się zainwestuje, wyda spodziewany owoc w swoim życiu. Jednak czy tylko z powodu braku tej pewności nie mamy kłaść swojego życia przed innymi? Czy tylko dlatego, że istnieje ryzyko, że ktoś nas odrzuci, możemy sprawować przywództwo w innym duchu niż w duchu Jezusa? Żadną miarą! Być na wzór Jezusa w przywództwie to twoje powołanie, to jedyna, niepowtarzalna misja, do której ty, który to czytasz, zostałeś zaproszony przez największego przywódcę w dziejach ludzkości, Jezusa z Nazaretu.

Uważam, że czytając fragment z Ewangelii wg św. Jana z dziesiątego rozdziału, możemy wiele się nauczyć od Jezusa w kontekście przywództwa. Zdaję sobie sprawę, że wybrana perykopa jest o wiele bogatsza w treść i przesłanie, jakie tutaj zaprezentowałem. Niniejszym wierzę, że przedstawione tu przeze mnie spostrzeżenia mogą stać się dla ciebie inspiracją do stania się lepszym przywódcą.

 

Jarek Ostryński

mgr teologii, absolwent IV edycji Szkoły Liderów

 

[1]          John C. Maxwell, Być liderem, Warszawa, s. 10

[2]          por. tamże, s. 15

[3]          tamże, s. 16

[4]          http://deon.pl/religia/kościół i świat/z życia kościoła/art, 29897

[5]          John C. Maxwell, Być liderem, Warszawa, s. 144

[6]          por. Mk 9, 14-29