Moja podróż w Szkole Liderów

„Nie pytaj co inni mogą zrobić dla Ciebie,  ale zapytaj co Ty sam, z pomocą innych możesz zrobić dla siebie” - Moja osobista podróż w Szkole Liderów.

        20 stycznia 1961 roku nowo zaprzysiężony prezydent Stanów Zjednoczonych John F. Kennedy w czasie swojej mowy inauguracyjnej, powiedział słowa, które na w pamięci i kulturze pozostały aż do dnia dzisiejszego. Brzmiały one tak: „Moi rodacy, nie pytajcie co Wasz kraj może zrobić dla Was, ale co Wy możecie zrobić dla swojego kraju”. Był to jeden z wielu punktów zwrotnych w życiu społeczeństwa USA, który wzbudził nowe pomysły, potencjał, poszerzył horyzonty, sprawił, że wielu postanowiło odważnie wyznaczać i podążać za nowymi celami.

      Dlaczego wspominam to wydarzenie sprzed prawie 60 lat i jaki związek mają one z moim podróżowaniem w Szkole Liderów?

       Do każdej podróży trzeba się odpowiednio przygotować, kupić potrzebne rzeczy, zweryfikować swoje siły, zasoby i wyznaczyć jej cel, czasem poprosić o pomoc ekspertów, bardziej doświadczonych, a także poszukać wsparcia wśród bliskich i przyjaciół. Jednak pierwszym podstawowym czynnikiem jest decyzja, że chce się wyruszyć tą podróż. Kiedy z perspektywy patrzę na historię swojego życia ostatnich kilku lat, mogę śmiało powiedzieć, że było to jedno wielkie przygotowanie do podróży, której początkiem jest Szkołą Liderów. Nigdy nie czułem się liderem, choć w głębi serca wiedziałem, że to co robię, mówię i pomysły, które mam, wywierają wpływ na innych. Moje nastawienie i chęć bycia poprawnym w każdej sytuacji powodowały jednak to, że chowałem te pomysły głęboko w sobie i godziłem się na to, co jest mi narzucane. Widać to było w każdym aspekcie życia; nie czerpałem satysfakcji z pracy, zgodziłem na bycie pionkiem w rękach innych. Do relacji międzyludzkich podchodziłem najeżony jak jeż, byleby tylko nie pokazać tego co mam w środku a już na pewno, żeby nie pokazać swoich słabości, bo wtedy na pewno zostanę zrzucony z wygodnego siodła, w jakim wydawało mi się, że jadę. Czułem wewnętrzną blokadę w codziennym życiu, nie pozwalającą mi bycie sobą i akceptowałem pomysły na moje życie, które podsuwali mi wszyscy dookoła. Ukojenie i satysfakcje znajdowałem w krytykowaniu, wytykaniu błędów i narzekaniu jaki to świat jest zły i że to nie ode mnie zależy co stanie się z moim życiem. Swoją zmianę uzależniałem od zmieniającego się otoczenia. Przez głowę nie przyszła mi ani raz myśl, że to ja mogę coś zmieniać. Często jednak puszczałem wodze fantazji i wyobrażałem sobie siebie jako osobę pewną swoich przekonań, celów, świadomą i odpowiedzialną. Teraz widzę, że czynnikiem paraliżującym był mój lęk przed wzięciem odpowiedzialności za siebie samego.


        Powolna zmiana mojego myślenia rozpoczęła się na początku 2017 roku. Zacząłem mieć dość marazmu i bylejakości w swoim życiu. Podjąłem kluczową decyzje o zmianie miejsca pracy, na większe miasto, gdzie mogłem stać się bardziej anonimowy, co pomogło mi w rozpoczęciu zmian. Wtedy też po raz pierwszy doświadczyłem żywego Boga i znalazłem też oparcie we wspólnocie. Krok po kroku uświadamiałem sobie, że jeśli nie wezmę spraw w swoje ręce, to życie przemknie mi przed oczami. Z resztą już wtedy wiedziałem ile fantastycznych momentów i możliwości umknęło mi przez to, że byłem zamknięty i pogrążony w marazmie. Powiedziałem sobie, że nie chcę kolejny raz przechodzić przez to samo.

       Odkąd pamiętam interesuje się astronautyką, a że okres jej największego rozwoju przypada na lata 60 XX wieku i osobą, który miał na ten rozwój największy wpływ miał właśnie prezydent USA John Kennedy. Kilka razy w życiu spotkałem osoby, które w różny sposób parafrazowały jego słynne pytanie „Ask not..” i odnosiły ją do swojego życia. Zrobiłem podobnie i od tamtej pory często powtarzam go sobie. „Nie pytaj co inni mogą zrobić dla Ciebie,  ale zapytaj co Ty sam, z pomocą innych możesz zrobić dla siebie”. Wiedziałem jednak, że żeby ukierunkować swój rozwój i dobrze go poprowadzić potrzebuję kogoś kto się na tym zna. I tak natrafiłem w internecie na stronę Szkoły Liderów. Nie ukrywam, że wcześniej nie czytałem nic o SL, poszedłem na tzw., „Żywioł” i w kwietniu 2018 roku zapisałem się do procesu rekrutacyjnego. Następnie przyszedł czas na telefon w sprawie rozmowy rekrutacyjnej, potem sama rozmowa i oczekiwanie na wyniki rekrutacji. Informację o przyjęciu do VI edycji Szkoły Liderów dostałem w Mikołajki 2018 roku. Fajny prezent, na którego rozpakowanie czekałem kolejne  3 miesiące.

        13 marca 2019 roku rozpoczęła się moja podróż w Szkole Liderów.


        Przyznam, że na pierwszy zjazd jechałem z ogromną niepewnością i myślami czy rzeczywiście jest to dla mnie czas i miejsce, bałem się ekspozycji na jaką zostanę wystawiony. Czytałem wcześniej opowieści uczestników i absolwentów SL, gdzie opisywali zmiany jakie zaszły w ich życiu dzięki SL, ale jakoś ciężko było wyobrazić mi siebie i zmiany jakie mogą we mnie nastąpić. Wtedy nie sądziłem, że decyzja o zapisaniu się do Szkoły będzie jedną z najlepszych rzeczy jaką mogłem sobie sprezentować. Po przyjeździe na miejsce, zapoznaniu się ze wszystkim rozpoczynającymi podróż, zapiąłem pasy i wyruszyliśmy wspólnie na eksplorację samych siebie.  Dla mnie takimi pasami bezpieczeństwa stali się piloci naszej wyprawy – Krzysiek i Patryk. Atmosfera początkowego badania się nawzajem z pozostałymi uczestnikami z biegiem kolejnych dni coraz bardziej zmieniała się na atmosferę wsparcia i towarzyszenia. Mniej więcej w połowie pierwszego zjazdu przypomniałem sobie kolejny cytat z przemowy prezydenta Kennedy’ego na Rice University w Houston, wygłoszoną we wrześniu 1961 roku, podczas której zapowiedział i wyznaczył Stanom Zjednoczonym ambitny cel, jakim było lądowanie człowieka na księżycu przed zakończeniem dekady. Powiedział wtedy następujące słowa: „Wybieramy się na Księżyc! Wybieramy się na Księżyc ... Wybieramy się na Księżyc w tej dekadzie i robimy inne rzeczy, nie dlatego, że są łatwe, ale dlatego, że są trudne; ponieważ cel ten posłuży do zorganizowania i zmierzenia naszych energii i umiejętności, ponieważ jest to wyzwanie które jesteśmy gotowi zaakceptować, którego nie chcemy odkładać, i które zamierzamy wygrać”. Te słowa przełożone na moje plany i obecność w Szkole Liderów dały mi jeszcze większą motywacje do pracy i zmiany. Przez pierwsze dni zjazdu widziałem pracę jaką wykonują inni, i jak dużym wsparciem potrafimy być dla siebie nawzajem. Chciałem tego samego, jednak nie do końca widziałem z nad czym mam popracować. Pomysł przyszedł mi w ostatniej chwili i w najśmielszych wyobrażeniach nie spodziewałem się tego co potem się stanie i jak wielki wpływ praca, którą wykonam wpłynie na moją codzienność i postrzeganie rzeczywistości w której jestem. Wtedy też po raz pierwszy poczułem wsparcie i feedback grupy. Moją pracę na pierwszym zjeździe. Zobaczyłem ile obciążenia niosę ze sobą i że przez większość życia tak się do niego przyzwyczaiłem, że zrobienie czegoś inaczej wywołało we mnie całą masę ekscytacji połączonej z wkurzeniem na to jak było do tej pory. Wiedziałem, że nie będzie łatwo i przyjemnie. ale wiedziałem też, że jestem w bezpiecznych rękach. Krok po kroku zacząłem zauważać zmiany w codziennym życiu. Z każdym kolejnym zjazdem otwierały się przede mną nowe drogi.  Na jednym z pierwszych zjazdów mieliśmy wybrać zdjęcie, które wg nas najlepiej oddaje to co czujemy będąc w szkole liderów. Wybrałem fotografię przedstawiającą drogę. Tak napisałem o swoich odczuciach zaraz po wyborze tego zdjęcia: „13.03.2019 – Początek. Widzę przed sobą drogę, w oddali góry, droga jest pofałdowana, prowadzi aż po horyzont. Dla mnie bycie tutaj to droga, przygoda, chęć przekroczenia horyzontów, wyjście ze schematów, odnalezienie siebie, poruszanie się po krawędzi, znalezienie odwagi”. Z perspektywy tych kilku miesięcy w Szkole Liderów mogę powiedzieć, że krok po kroku podążam każdą z wymienionych na samym początku przeze mnie dróg. 

           Pierwszą z nich jest droga wyznaczania celów. Dzięki świadomemu, przemyślanemu wyznaczaniu celów zmieniłem swoje podejście zarówno do pracy zawodowej jak i życia prywatnego. Wyznaczam sobie mierzalne cele, których realizacje mogę w każdym momencie zweryfikować. Nie panikuję, kiedy sprawy nie idą po mojej myśli, staram się świadomie oceniać rzeczywistość, nie tracąc z oczu wyznaczonego celu.


            Kolejną drogą, którą idę, to droga komunikacji. To chyba dziedzina, w której nastąpiła we mnie największa zmiana i co najlepsze, nie zostało to zauważone przeze mnie, tylko przez osoby, które spotykam na co dzień. Potrafię zakomunikować wprost swoje oczekiwania, używając przy tym komunikatu „Ja”. Najbardziej widzę to w pracy, kiedy przy ważnych rozmowach potrafię jasno wyrazić swoje zdanie, będąc przy tym uważnym na innych. Po wielu latach płaszczenia się i brania na siebie zbyt dużej odpowiedzialności nareszcie umiem wyznaczyć granicę. Stałem się też bardziej otwarty na otrzymywanie i dawanie feedbacków, a w sytuacjach konfliktowych, furorę w mojej komunikacji robi pytanie „Proszę, pomóż mi zrozumieć”. Pozwoliło mi to też jasno stawiać granicę i czasami odmówić wykonania danej rzeczy, jeśli czuję się z tym źle. Na samym początku, po wejściu na drogę nowej jakości komunikacji nie było dla mnie łatwo, bo najbliższe mi osoby i przyjaciele nie mogli zrozumieć dlaczego nastąpiła we mnie taka zmiana i często słyszałem, że nie ma sensu zmieniać czegoś co dobrze funkcjonowało. Dla mnie jednak był to ważny feedback, że zmiany które wprowadzam, są zauważalne i że prędzej czy później przyniosą efekt. Szokiem dla niektórych osób było to, że zacząłem wyraźniej mówić o swoich potrzebach i że nie starałem się już za wszelką cenę zaspokoić potrzeb innych.

              Następną drogą, która zaprosiła mnie na swój szlak była droga mojej własnej autodiagnozy. Po raz pierwszy w swoim życiu zmierzyłem się z całą swoją przeszłością. Przygotowując się do jej napisania stanąłem twarzą twarz z tym co tak naprawdę mnie ukształtowało i wywarło największy wpływ na to w jakim miejscu teraz jestem. Najważniejszą rzeczą, którą zauważyłem dzięki autodiagnozie była moja ogromna zależność od rodziców, a co za tym idzie także pewnego rodzaju uwiązanie do nich. Po części byłem tego świadomy, ale tłumaczyłem to sobie tym, że jako rodzice chcą dla mnie najlepiej, ale nie zauważałem tego, że przez akceptacje tej sytuacji, wchodziłem nieustannie w schemat uległego dziecka, któremu trzeba pomóc bo samo sobie nie poradzi. Dzięki feedbackom od grupy i wytłumaczeniu prowadzących, uświadomiłem sobie, że nie zawsze muszę zgadzać się ze zdaniem rodziców, a przy tym nie przestając ich kochać. Postanowiłem wziąć pełną odpowiedzialność za swoje życie i decyzję w nim podejmowane. Przełomową była dla mnie decyzja o wyprowadzeniu się z domu. Tak naprawdę  podjąłem ją po mojej pracy na pierwszym zjeździe, autodiagnoza tylko utwierdziła i dała mi odwagi do trzymania się tej decyzji. Już po zakomunikowaniu jej rodzicom zauważyłem wyraźną poprawę w naszych relacjach. 

             Droga asertywności to kolejny pas w mojej podróży po autostradzie rozwoju w Szkole Liderów. Pozwala mi ona na jasne wyrażanie tego co czuję, dzięki niej znam swoją wartość. Tak naprawdę to bycie asertywnym odbudowało moją pewność siebie, zobaczyłem, że jestem ok takim jakim jestem i przy akceptacji samego siebie staram się także akceptować inne osoby, zamiast z góry je oceniać i tworzyć w swojej głowie schematy na to jak ma wyglądać relacja. Asertywność uwolniła we mnie potencjał do tego, żeby świadomie i kreatywnie podchodzić do codzienności, zwłaszcza w pracy w korporacji, gdzie zauważyłem jej kompletny brak, co potem odbijało się na wynikach firmy. Do tej pory ogromne trudności sprawiło mi mówienie o swoich uczuciach, emocjach, większość z tego co przeżywam chowałem w sobie. Wciąż jeszcze miewam z tym trudności, ale chcę coraz bardziej świadomie i otwarcie mówić o tym co czuję, będąc przy tym pewnym tego, że mogę w danym momencie czuć się tak, a nie inaczej. Widzę, jak szczere i otwarte mówienie o tym co czuję zmienia moją relacją z najbliższą mi osobą. Przed rozpoczęciem Szkoły Liderów wiedziałem, że mówienie o sobie to rzecz nad którą muszę najbardziej popracować w naszej relacji. 

            Szkoła Liderów nie miałaby dla mnie sensu, gdyby nie nasza grupa, z którą podróżujemy od kilku miesięcy. Droga procesu grupowego, którą razem podążamy jest dla mnie sposobem na odnalezienie swojego miejsca w pracy i we wspólnocie. Znam naturalny rytm funkcjonowania grupy i sposoby na przewodzenie w zależności od sytuacji i tego na jakim etapie jest grupa. Pozwoliło mi to rozwiązać i wyjaśnić niektóre nieporozumienia, które występowały w naszej wspólnocie. Fenomenalnym dla mnie odkryciem i sposobem na wykrzesanie z ludzi drzemiącego w nich potencjału stało się świętowanie i celebrowanie osiągnięć, nawet tych najmniejszych. 

           Dla mnie, w wielkim skrócie, Szkoła Liderów to ciągłe wychodzenie z własnej strefy komfortu, robienie wielu rzeczy w inny sposób. Do tej pory często myślałem tak: będę dalej robił wszystko tak samo, ale będę oczekiwał innych rezultatów jak dotychczas”. Dzięki Szkole Liderów wiem, że można za każdym razem zrobić daną rzecz inaczej. Nie boję się też popełniać błędów i wyciągać z nich wniosków. Jestem przekonany, że Szkoła Liderów to dopiero początek drogi to jeszcze bardziej świadomego poznawania siebie, odkrywania ukrytego we mnie potencjału, wykorzystywania nadarzających się okazji, realizacji marzeń. Jestem dumny z pracy, którą do tej pory wykonałem ale też doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że jeszcze dużo pracy przede mną. Chcę być jeszcze bardziej uważnym na innych i inspirować do zainwestowania w swój własny rozwój. Również nie chce się zatrzymać w swoim własnym rozwoju. Chcę szukać możliwości poszerzania swoich umiejętności komunikacyjnych i być świadomym liderem, zwłaszcza w czekającym mnie życiu rodzinnym. Przede wszystkim chce decydować o samym sobie i brać pełną odpowiedzialność za podjęte decyzje. Wymieniłem kilka dróg na które wszedłem w czasie Szkoły Liderów. Przede mną jeszcze kilka miesięcy podróży, ale już teraz wiem, że jest to podróż, która otwiera przede mną nieustannie nowe bramy, czasami zatrzymuję się w niej na czerwonym świetle, żeby dokładniej przyjrzeć się samemu sobie, niekiedy poprosić o pomoc i feedback, a czasami pędzę przed siebie na zielonym świetle wsparcia, motywacji i nowych perspektyw. Jest to podróż zaskakująca, pełna niespodzianek, niekiedy wybojów, jazdy bez trzymanki, kroczenia nad przepaścią,  ale też droga pełna radości i świadomości, że nie jestem na niej sam.


           Na koniec chcę przytoczyć kolejny cytat prezydenta Kennedy’ego, z tym, że tym razem zmieniony tak, jakby była w nim mowa o mnie: „Twój rozwój nie został zbudowany przez Twoje siedzenie z założonymi rękami, czekanie i oglądanie się za siebie. Rozwój i to do czego dążysz jest zbudowane przez Twoje dążenie do przodu. Kiedy postawisz żagle zaczniesz płynąć, będziesz prosić Boga o błogosławieństwo w tej ryzykownej i największej przygodzie w jakiej kiedykolwiek wziąłeś udział”.


autor: Michał Tabor
– z wykształcenia administratywista, od dwóch lat zakupowiec w jednej z krakowskich korporacji, pasjonat sportu, astronomii, lotnictwa i RNAV spottingu – absolwent VI edycji Szkoły Liderów

___________

Trwa otwarty nabór do IX już edycji Szkoły Liderów.
To świetna inwestycja we własny rozwój. Serdecznie Cię zapraszamy: https://www.rekrutacja.szkola-liderow.eu/